polski
english
deutsch
 
 
<< powrót

SPŁYW KAJAKOWY - 11-13 LIPIEC 2008


11.07.2008r. (piątek)
Corocznie, zgodnie z tradycją pracownicy firmy wybrali się na kajakową wędrówkę szlakiem rz. Brdy. Organizatorami spływu byli szefowie firmy. Piętnasto osobowa grupa zebrała się w piątkowy wieczór w m. Mylof. Ponieważ było już dosyć późno, tego dnia zrezygnowaliśmy z wodowania kajaków. Uczestnicy wycieczki rozstawili swoje namioty i spotkali się przy dużym ognisku, które wcześniej zdążyła rozpalić inna grupa wczasowiczów. Piękna spokojna lipcowa noc przy kiełbaskach i sponsorowanej przez organizatorów pieczonej rybce. Palce lizać. Kto był nieobecny niech żałuje. Przy ognisku nie obyło się również bez dźwięków gitary na, której przygrywał nam ... okazało się, że prawie cała grupa zna mnóstwo fajnych piosenek no ale jak to nad wodą przystało głównym tematem była muzyka szantowa. Czas leciał bardzo szybko i zanim się zorientowaliśmy było już grubo po północy. W związku z naszymi jutrzejszymi planami postanowiliśmy się rozejść. W końcu czekał nas bardzo aktywny dzień. Leżąc w namiotach słychać było jeszcze gdzieś w oddali śpiewy bardziej wytrwałych wycieczkowiczów.

12.07.2008r. (sobota)
Plan na dzisiejszy dzień: spakowanie bagaży oraz wpłynięcie na szerokie wody Brdy czyli dobra zabawa.zień zaczął się od spotkania przy śniadanku i gorącej herbatki, która po zimnej nocy w namiocie była obowiązkowa. Takie śniadanie na świeżym powietrzu to było to czego chyba każdy uczestnik naszej wyprawy potrzebował. Wypad na łono natury dla osób na co dzień mieszkających w mieście i spędzających mnóstwo czasu w "korkach" to jest po prostu spełnione marzenie. Zbieraliśmy się powoli do spływu, nieliczni kończyli jeszcze zawijanie kanapek i bardziej cennych rzeczy w foliowe woreczki, żeby w razie niespodziewanej sytuacji na wodzie nic nie zamokło. I nadeszła nareszcie wyczekiwana przez wszystkich chwila. Pierwszy kajak znalazł się na wodzie, potem drugi, trzeci, aż w końcu wszyscy płynęli niczym profesjonaliści, choć może nie do końca wszyscy: Trasa spływu tego dnia prowadziła od Mylofu malowniczą trasą w stronę Woziwody. Jest to trasa o długości 29 km. Początkowo szybki nurt później nieco słabnie, jednak rzeka prawie cały etap przyjemnie niesie, możemy więc cicho i spokojnie płynąć przez dziewicze lasy Tucholskiego Parku Krajobrazowego. Brzegi rzeki są wysokie i zalesione. Około południa zrobiliśmy przerwę. Rozłożyliśmy się na pięknej łące i z wielkim apetytem jedliśmy przygotowane i szczelnie zapakowane przez nas kanapki i inne przekąski. W trakcie przerwy można było skorzystać z takich atrakcji jak opalanie się, pływanie czy zwiedzanie okolicy. Do Woziwody dopłynęliśmy ok. godz. 18.00, wszyscy zmęczeni ale w świetnych nastrojach. Dla każdego był to zastrzyk mega dawki energii. Po krótkiej przerwie podczas, której wszyscy nieco ochłonęli ponownie rozbiliśmy namioty. W naszym dzisiejszym programie znalazł się jeszcze czas na rozgrywki siatkówki. Mecz został rozegrany między naszą drużyną, a przedstawicielami innej ekipy, która również gościła na zajmowanym przez nas polu biwakowym.
Ok. godz. 21.00 odbyło się tradycyjne spotkanie przy ognisku, nie zabrakło kiełbasek, ziemniaków, rybki, a wszystko to przy akompaniamencie gitary i naszych śpiewów. Wyszło także na jaw iż kilku z naszych znajomych bardzo dobrze czuje się w opowiadaniu kawałów, rozweselaniu innych i parodiowaniu znanych postaci. Wieczór minął bardzo szybko, nikomu nie chciało rozchodzić się do namiotów, mogliśmy tak siedzieć i bawić się do białego rana. I faktycznie wschód słońca był już tuż tuż kiedy wszyscy poszli spać.

13.07.2008r. (niedziela)
9.00 pobudka, śniadanie i niestety ostatnie zmagania z pakowaniem ekwipunku. Trasa na dziś: Woziwoda - Rudzki Most czyli 20 km. Nie chcąc tracić czasu szybko schodzimy z kajakami do wody. Tym razem trasa nie jest tak spokojna i lekka jak poprzednio. Wypływamy na wartkie wody rz. Brdy, jest to odcinek rzeki o szybkim nurcie, wiele zwalonych drzew, w nurcie głazy i inne przeszkody, rzeka przepięknie lawiruje wśród borowiackich lasów. Trasa jest urozmaicona i nadspodziewanie atrakcyjna. Dzisiejszego dnia nie obyło się oczywiście bez zapierającej dech akcji, w której to kajak naszej koleżanki ustawił się prostopadle do nurtu i dał się zepchnąć do powalonego drzewa. Sytuacja wyglądała poważnie ponieważ przy takim ustawieniu przez burtę zaczyna "wchlapywać" się woda i tak stało się również i w tym przypadku. Kajak w mgnieniu oka zaczął znikać pod drzewem. Na szczęście opanowanie oraz siła bardziej doświadczonych kajakarzy pomogło ustabilizować całą sytuację. Ania na pewno nie zapomni tych chwil. Dzisiaj w planie nie mieliśmy długich postojów ponieważ był to ostatni dzień naszej wycieczki i mimo zaistniałej sytuacji nie zrobiliśmy przerwy. Około godziny 15.00 byliśmy w Rudzkim Moście. Po wspólnym obiedzie, krótkich wspomnieniach, pożegnalnych zdjęciach, wymianie adresów, buziaków itd. zakończyliśmy spływ i rozjechaliśmy się do domów.
Trudno opisać jak udany był ten wyjazd. Niepowtarzalne wrażenia i niezapomniane wspomnienia. Dwa dni na wodzie, ale także inne rozrywki: siatkówka, ogniska, zabawa przy muzyce itp. Towarzystwo na spływie było doborowe. Dużo radości, uśmiechu, pozytywnych wibracji i przygody. Oby w przyszłym roku było równie dobrze jak w tym.


   
   
   
   
   


do góry